"Badania niezależnej firmy mają pomóc z usprawnieniu działania miejskiego monitoringu" |
10 grudnia 2007 | |||
Co trzeba zrobić, żeby monitoring w Katowicach działał lepiej? Na to pytanie ma dać odpowiedź audyt, który na zlecenie miasta robi Akademia Monitoringu Wizyjnego (AMW). Kilka tygodni temu na pl. Oddziałów Młodzieży Powstańczej śmiertelnie pobito człowieka. Mimo że teren jest objęty monitoringiem, kamery nie nagrały zdarzenia. Wprawdzie policja złapała już podejrzanych w tej sprawie, ale te wydarzenia dały impuls do sprawdzenia, czy cały system monitoringu wizyjnego w mieście działa właściwie. Od ubiegłej środy na ulicach Katowic można było spotkać osoby w czarnych kamizelkach z odblaskowym napisem na plecach: Urząd Miasta. To ankieterzy firmy AMW. Do poniedziałku pytali mieszkańców m.in. o poczucie bezpieczeństwa oraz o to, czy wiedzą, że na ulicy, na której zostali zaczepieni przez ankieterów, działają kamery. - Nasze badanie nie skupia się tylko na mieszkańcach - mówi Paweł Wittich z firmy AMW. - Będziemy także rozmawiać z osobami, które obsługują system. Sprawdzimy, jak reagują na to, co widzą na monitorach. Szukamy odpowiedzi na pytanie, jakie kroki organizacyjne i techniczne należy podjąć, żeby usprawnić działanie monitoringu. Centrum Katowic jest monitorowane przez 16 kamer. Do tego dochodzi 5 kamer na os. Paderewskiego. Kolejne 32 spoglądają na skrzyżowania oraz przejścia podziemne przy Drogowej Trasie Średnicowej. Do tego dochodzi monitoring w tunelu pod rondem.
Miejskie Centrum Ratownictwa, Urząd Miasta Katowice (źródło: www.naszemiasto.pl) Obraz z 21 kamer (bez tych przy DTŚ) trafia też do Komendy Miejskiej Policji. Do ich obsługi jest wprawdzie wyznaczony funkcjonariusz, ale pracuje tylko w godzinach od 9 do 17 (latem od 6 do 22). Potem na monitory zerka tylko dyżurny. - Podjąłem już pewne kroki, żeby zmienić tę sytuację - mówi Adam Momot, komendant KMP w Katowicach. - Chcę, żeby chociaż przez 12 godzin ktoś stale dyżurował przy monitorach. Na razie będą to robić pracownicy biurowi, którzy mogą poświęcić na to część swojego czasu. Na pewno nie będę ściągał policjantów z ulic tylko po to, żeby siedzieli przed ekranem. Problemem jest także kolejność w sterowaniu systemem. O ile pierwszeństwo policji nie podlega dyskusji, o tyle drugie w kolejce nie zawsze jest MCR, tylko... KZK GOP, który monitoruje głównie przystanki i jazdę autobusów. W praktyce wygląda to tak, że jeśli osoba obsługująca system w komendzie policji skieruje obrotową kamerę w jakieś miejsce, to w MCR widzą ten sam obraz i nie mogą tego zmienić. Bardzo często tak samo dzieje się, kiedy operator w KZK GOP przestawi kamerę w jakiś punkt. Jak mówi Marek Manek z wydziału zarządzania kryzysowego UM, taka sytuacja to usterka techniczna, bo to MCR powinno mieć priorytet przed KZK GOP w sterowaniu kamerami. Dodaje, że jeszcze przed wynikami audytu oczywiste jest, że powinien powstać patrol interwencyjny, który reagowałby przede wszystkim na sygnały od operatorów monitoringu. Jak to robią w Sosnowcu... Sosnowiec, głównie centrum miasta i okolice dworca PKP, monitorowany jest przez 49 kamer. Nie wszystkie są obrotowe. W mieście są dwa centra monitoringu, oba obsługiwane przez straż miejską. Jedno mieści się w siedzibie KMP, a drugie w budynku przy ul. Modrzejowskiej 1a. Przez całą dobę dyżuruje w nich po jednym strażniku. Chociaż w każdym centrum jest dostęp do obrazu ze wszystkich kamer, obowiązuje podział terytorialny. Podobnie jest z dwoma mieszanymi patrolami (straż miejska i policja), z których każdy współpracuje z przypisanym sobie terytorialnie operatorem monitoringu. ... i w Bytomiu Centrum Bytomia śledzą 32 kamery. Obraz dociera do KMP. Są tu trzy stanowiska, które obsługują policjant, strażnik miejski i pracownik cywilny. Nie zawsze wszystkie trzy miejsca za obsadzone. Kamery zainstalowane w mieście są obrotowe i obraz z nich jest dobrej jakości. Ostatnio monitoring pomógł złapać policjantom czterech nastolatków w wieku od 13 do 16 lat, którzy 22 października o godz. 21.15 napadli na młodego chłopaka i chcieli ukraść mu telefon. Artykuł ukazał się 30 listopada 2007 roku w "POLSKA Dziennik Zachodni"
|